Podczas ostatniej promocji w Rossmannie skusiłam się na zakup czarnej maski Garnier Pure Charcoal, który skusił mnie swoim wyglądem i składnikami zawartymi w tej masce :) Bardzo lubię maseczki z węglem aktywnym, o ile w składzie jest prawdziwy węgiel (a nie tylko barwnik, lub w ogóle brak węgla w składzie).
A o samym składniku jakim jest węgiel aktywny i jak niektórzy producenci oszukują i dodają sam barwnik pisała kiedyś Basia -> Oczyszczające maski węglowe bez węgla w składzie?!
Opakowanie, zapach oraz materiał maseczki
Samo opakowanie jest wielkie i niewygodne do przechowywania, ale prezentuje się na półce tak ciekawie, że chce się po nią sięgnąć, przynajmniej według mnie :)
Maska ma bardzo delikatny zapach, nie wiem czemu, ale spodziewałam się silnego zapachu mięty, czy herbaty, a ona po prostu bardzo delikatnie pachnie ziołowo-herbacianie.
Po wyjęciu maseczki z opakowania płachta ta jest złożona i trzeba po prostu rozłożyć i nałożyć na twarz. Materiał maseczki jest porządny, gruby i elastyczny, idealnie nakłada się go na twarz. Kolor jest jak się spodziewałam czarny, w końcu maska "węglowa".
![]() |
Nacięcia na masce ułatwiające nałożenie i dopasowanie maski |
Płachta jest bardzo dobrze nasączona, aż z niej cieknie, w opakowaniu jest jeszcze sporo produktu, który wsmarowałam w szyję i dekolt.
Aplikację maski zaczynam od czoła, delikatnie wyrównuję i wtedy idealnie przylega do reszty twarzy, a nacięcia
pomagają w dopasowaniu i pokryciu całej skóry. Nawet fajnie
pasuje w okolice oczu nie nachodząc na powieki, za to nachodzi delikatnie na
worki pod oczami, co u mnie jest wskazane :) Widać też nacięcia przy
nosie, więc dopasowuje się świetnie, jeżeli chodzi o płachtę to jedna z
lepszych jakie miałam!
Maska ta trzymała się idealnie cały czas na twarzy, prawie nic się nie odklejała, a w tym czasie sprzątałam i bawiłam się z córcią. Tylko podczas mówienia zaczęła delikatnie odchodzić przy ustach, ale przyklepałam i trzymała się dalej :) Uwielbiam takie
maski! :)
Działanie
Po nałożeniu czuć bardzo delikatny chłodek na skórze, ale taki ledwo wyczuwalny wręcz.
Trzymałam około 25 minut, po zdjęciu skóra jest nawilżona i wsmarowuję do końca serum z maseczki, wchłania się dość szybko. Świetne jest to, że moja skóra nie potrzebowała dodatkowego nawilżenia.
Cera wygładzona, odświeżona i oczyszczona, a po chwili gdy serum się całkowicie wchłonie jest zmatowiona! Nie wiem jak to się dzieje, ale nie dość, że mam cerę nawilżoną to jeszcze przyjemnie zmatowioną :) Dla mnie za to ogromny plus! Także dzięki niej miałam widocznie zmniejszone pory. Nic nie piekło, ani mnie nie szczypało po nałożeniu maseczki.
A co ze składnikiem jakim jest węgiel? W składzie nie znajdziemy takiego składnika jak Charcoal Powder, w ogóle w składzie nie ma niczego co można powiązać z węglem. Już myślałam, że może ten składnik jest powiązany (w końcu jest słowo black :D) Saccharomyces/ Xylinum / Black Tea Ferment, ale jest to przecież po prostu ekstrakt z czarnej herbaty. Jeżeli chodzi o ekstrakt z bambusa węglowego to niestety w składzie nie widzę, ale może nie znam się na tyle i jest inaczej nazwany (choć korzystałam z wyszukiwarki;).
Powiem Wam, że nie spodziewałam się tak dobrej maski od Garnier :) Miałam kiedyś inne maski w płachcie tej marki i były całkiem ok, ale uważam, że ta jest naprawdę dobra i spełnia większość obietnic producenta. Na pewno jeszcze nie raz po nią sięgnę :)
A Wy znacie tę maskę?
Kupujecie czasami maski / kosmetyki na podstawie samego opakowania? :)