Pora na kolejne pudełko Shinybox i jego zawartość :) Tym razem według mnie zawartość jest dużo lepsza niż poprzednich, jednak i tak najbardziej cieszą mnie dwa produkty...
W
pudełku znalazła się karta informacyjna, w której znajdziemy dokładny
opis produktów i ceny. Wiadomo tym razem znów pojawiły się produkty
wymienne. Znalazło się też jeden Voucher na zakup odzieży Cardio Bunny -20%.
Koszt pudełka to 49 zł z wysyłką w subskrypcji, a więcej na temat tego pudełka znajdziecie TUTAJ. W wersji podstawowej znalazło się tym razem 7 produktów pełnowymiarowych oraz jedna próbka. Po raz kolejny dla osób, których styczniowy shinybox był przynajmniej drugim w jednej subskrypcji lub
posiadały ciągłość pakietu był dodatkowy produkt - błoto z morza martwego do body wrapping marki -417,albo wymiennie maska do włosów tej samej marki.
Maska do włosów, która się pojawiłą w pudełku bardzo mnie zaciekawiła, tym bardziej, że miałam wcześniej styczność z marką -417 i bardzo polubiłam ich żel do twarzy z luffą, ale o nim mam nadzieję, że Wam napiszę :) Nie wiem czemu, ale nie mam osobnego zdjęcia tej maski, ale to jest ta w białej, dużej tubie. Nie mogę doczekać się użycia.
Krem pod oczy Naobay bardzo mnie ciekawi i cieszę się ogromnie, że tu się znalazł. Mam jeszcze ich krem do twarzy z poprzedniego pudełka, więc jak skończę obecny krem to włączę oba do codziennej pielęgnacji :) Do tego opakowanie jest śliczne, a nakrętka drewniana (bambusowa?) i wygląda bardzo eko ;)
Błyszczyk to nie jest do końca to czego spodziewałam się po tym pudełku. Bardziej byłabym zadowolona z pomadki ochronnej, ale nie błyszczyka, tym bardziej, że nie używam.
Miałam kiedyś styczność z marką Dairy Fun i wspominam mile, ale kule do kąpieli u mnie się nie sprawdzą :( Nie mam wanny, a więc niestety nie użyję ich, a szkoda. Choć przyznam, że opakowanie bardzo ładne i całość ciekawie się prezentuje.
Pumeks Hammam z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej nie, bo już mam ten produkt i pisałam chwilę temu o nim recenzję. Co prawda opakowanie było z czerwoną etykietą, a tutaj jest niebieska nie wiem czemu, bo niby wszystko jest to samo, tylko kształt rowków inny. A recenzję znajdziecie tutaj.
W dobie lakierów hybrydowych otrzymanie zwykłego lakieru nie jest zbyt dużą ciekawostką dla mnie ;) Nie użyję go na pewno niestety, choć kolor ciekawy.
Takiego produktu jak chusteczka do higieny intymnej nie spodziewałam się w pudełku, ale z jednej strony jest to pozytywne zaskoczenie. Może okazać się dobrym pomysłem na wyjazd, bo zaraz po porodzie w życiu bym po takie coś nie sięgnęła. Ale chętnie użyję i fajnie że są dwie.
Pojawiła się też próbka - saszetka witaminy C do picia. Wypiłam i w sumie okej, fajna sprawa dla osób, które nie lubię łykać tabletek ;)
Na początku byłam trochę zawiedziona, że w pudełku znalazła się maska do włosów, a nie maska do bodywrappingu, ale nic się nie poradzi ;) I tak z niej najbardziej się cieszę oraz z kremu pod oczy, no i odrobinę z pumeksu, choć nie wiem czy nie poleci dalej, skoro jeszcze swój mam ;) Biorąc pod uwagę cenę samego kremu pod oczy i maski do włosów to łącznie kosztują około 200 zł, więc to już sprawia, że pudełko jest bardziej luksusowe niż poprzednie.
Jak Wam się podoba zawartość?