Pamiętam jak dziś, gdy na rynku miała pojawić się nowa paleta cieni od Nabla Poison Garden. Jakże wtedy biło mi serce na jej widok, a te kolory i swatche w internecie sprawiały, że po prostu chciałam ją mieć. Nie miałam większości kolorów w swoim zbiorze, ale miałam inną paletę Nabli, dlatego wiedziałam, że jej jakość będzie świetna...
ZOBACZ TEŻ... Paletka cieni Nabla Dreamy - Dużo zdjęć - swatche i makijaże
Dlaczego kupiłam paletę Nabla Poison Garden?
A bo dlatego, że mi się podoba :D To była też dobra okazja na wybranie prezentu dla siebie (chociaż bez większej okazji). Większość cieni z tej palety mnie ciekawiła, jako że lubię czasami eksperymentować z makijażem. Może nie szaleję zbytnio, ale lubię sięgać na co dzień też po kolor :)
Przede wszystkim zdecydowałam się na zakup z tego względu, że mam jedną paletę Nabla i jej jakość to sztos :)
Ogólnie jak już patrzę na tę paletę z perspektywy kilku miesięcy po zakupie to nadal mi się podoba i bardzo lubię po nią sięgać.
Jej cena to 179 zł, ale ja kupiłam ją taniej, z wysyłką gratis, wiec wyszła około 150 zł.
Co mi się w niej podoba, a co nie?
Przede wszystkim podoba mi się pigmentacja i to jak cienie się rozprowadzają na powiece. Blendują się wręcz same i można dokładać i budować kolor, przy czym nie robią się plamy - zawsze można ładnie rozetrzeć pędzlem:) Z resztą o każdym z cieni wypowiem się dalej.
Samo opakowanie jest urocze, nie dość że na palecie jest piękny, tłoczony nadruk to jeszcze znajduje się na dodatkowym kartoniku, w które jest zapakowana paleta. No i ma lusterko, co jest bardzo przydatne. Sama paleta jest solidna i porządnie wykonana, mimo że jest kartonikowa. Choć przyznam, że opakowanie palety Dreamy podoba mi się dużo bardziej (księżyce i gwiazdki to zdecydowanie mój klimat :) ).
Co mi się w niej nie podoba? Może cena ;) Choć mając 15 cieni do powiek wychodzi 12 zł za cień, a to już nie wygląda tak przerażająco, prawda? :)
Swatche i makijaże
Swatche, które widzicie niżej są robione w świetle dziennym, a to po prawej w słońcu :)
Zodiac - jak go nazywa marka jest to odcień nocy. Rzeczywiście tak mi się kojarzy - z nocą. Nie jest to czerń, jest to matowy bardzo ciemny granat zmieszany z czernią. Cień jest dość suchy, dobrze się go aplikuje na powiekę i dobrze się blenduje, ale też świetnie się go nakłada jako kreskę. Choć nie sięgam po niego za często.
Fabric - piękny, metaliczny szampański cień. Pięknie prezentuje się na powiece, nakładanie go jest cudowne :) ja zdecydowanie takie cienie wolę nakładać palcem i na środku powieki wygląda genialnie.
Adoration - cień, który jest brokatowy, ale raczej nie do stosowania solo, chyba że do wewnętrznego kącika. Drobinki są niesamowite, bo mienią się na niebiesko. Coś cudownego, zwłaszcza nałożony na inne cienie.
Berry Bite - śliczny, matowy cień w odcieniu malinowym. Jest miękki i dobrze się go rozprowadza na powiece. Tutaj można bardzo mocno budować intensywność koloru.
Adagio - matowy ciemny brąz, idealny do zewnętrznego kącika i do makijaży na co dzień. Jest miękki i jedno dotknięcie tworzy mega kolor na powiece. Choć troszkę się pyli, gdy nabieram go na pędzel.
Zen - matowy ocień brązu z domieszką miedzi. Lubię go używać do przyciemniania kącika, ładnie się rozprowadza i rozciera nie tworząc plam. Też jest miękki i troszkę się pyli po dotknięciu pędzla.
Craving - jeden z piękniejszych cieni w paletce! Metaliczny, duochromowy fiolet z drobinkami, który w świetle mieni się z fioletu z fuksję. Przepiękny :)
Honey - jak sama nazwa wskazuje - matowy odcień miodu :) Śliczny cień, pięknie wygląda na całej powiece, ale też fajnie się sprawdza w blendowaniu. Choć też lubi się osypywać przy nabieraniu na pędzel.
Subliminal - kolejny duochrom w palecie, choć na zdjęciach nie udało mi się tego efektu złapać. Metaliczny, miedziany kolorek, który mieni się na różowo i złoto. Idealny na środek powieki.
Archetype - metaliczny brązowy cień z drobinkami złota i różowymi refleksami. Fajnie się sprawdza jako cień do zewnętrznego kącika, jednak nie mogę zbudować nim aż tak mocnego efektu jak cieniem adagio. Ten pięknie się mieni w słońcu i za to go lubię :)
Rosita - jeden z piękniejszych cieni w palecie. Metaliczny brudny róż, który pięknie rozświetla oko gdy nałożę go na środek powieki. Mocno napigmentowany co widać :)
Majorelle - matowy odcień niebieskiego, kobaltowy. Cudowny kolor, pięknie prezentuje się na powiece, lubię też rozetrzeć delikatnie na dolnej powiece. Jest dość suchy, ale nie sprawia trudności przy aplikacji.
Narrative - matowy beż, idealny podstawowy kolor do robienia makijażu :) Świetnie napigmentowany i dobrze się rozprowadza i rozciera.
Opera - piękny odcień czerwonego wina, matowy. Pięknie wygląda na powiece oczywiście, najczęściej używany w zewnętrzny kącik i można budować intensywność koloru.
Canvas - matowy waniliowy cień, który dobrze sprawdza się pod łuk brwiowy lub po prostu do neutralnego makijażu, aby rozjaśnić powiekę.
Najgorsze jest to, że jak ta paleta się pojawiła to było jej pełno na instagramie - tak samo z resztą z Dreamy i innymi nowościami różnych marek. Teraz nie widzę jej za dużo w sieci, choć ogólnie markę Nabla zauważam. Ale smutne jest to, że tak świetne palety giną gdzieś w tłumie innych i ciągle pokazuje się tylko nowości, które tylko się gromadzą nie wiadomo po co :) Ja cieszę się tym co mam, ostatnio pozbyłam się palet cieni, których nie pokochałam, ale jedną nawet z ciekawości dopiero co kupiłam ;)
Jak Wam się podoba paleta i makijaże? Ja cały czas czuję zachwyt nad kolorami i jakością tych cieni <3